piątek, 20 lipca 2012

Prolog .

Witam , nazywam się Bloody .
To dopiero początek mojej kariery autora . Jestem nowy i nie doświadczony w pisaniu.
Od kiedy pamiętam lubiłem pisać , lecz nigdy nic nie opublikowałem .
Niedawno naszła mnie tajemnicza odwaga i postanowiłem utworzyć tego bloga.
Liczę na to że moje notki wam się spodobają .
Pozdrawiam i zapraszam do czytania .

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Los każdego człowieka zawsze jest inny , dobry jak i zły, a dla mnie zgotował piekło.
Od kiedy pamiętam zawsze byłem ofiarą,popychadłem.Już jako dziecko nie miałem łatwo.W przedszkolu zwykle bawiłem się sam , i zawsze z tego powodu byłem smutny
Życie nigdy nie było wobec mej osoby fair,byłem ofiarą przemocy szkolnej , katowano mnie , obrażano.Tylko z powodu mojego wyglądu,bardzo krytykowano moje naturalne czerwone włosy.
Za ich sprawą traktowano mnie jak psa. Bardzo je lubiłem lecz z czasem zacząłem nienawidzieć.
Cały czas życie ściągało na mnie pecha.
Lecz to był tylko początek.Od kiedy zacząłem chodzić do liceum było coraz gorzej.
Niebyło dnia kiedy bym mógł spokojnie przejść przez korytarz.
Rzucano we mnie obelgami , dość brutalnymi , a każda kolejna bolała bardziej.Czasem nie było to do wytrzymania.
W szkole stosowano regułę - jeśli jest się innym zawsze zostaję się czarną owcą w szkole
W trudnych chwilach uciekałem się do matki , można by powiedzieć jej dusza była lekarstwem na każde me zmartwienie.
Zawsze uspokajały mnie jej wielkie zielone oczy odcieniu świeżych liści , łagodny ton głosu i spływające po jej ciele rude włosy.
 Gdy miałem problem zawsze przy mnie czuwała , była dla mnie wszystkim.
Miałem tylko ją , ponieważ ojca nie poznałem , zginął nim się urodziłem , wiem tylko że był człowiekiem honoru służącym w armii , który bez żadnej wiadomości zniknąl.
Matka czasem nie potrafiła sobie ze mną poradzić , lecz były silna.
Moja rodzina nie była kompletna i odczuwałem brak ojcowskiej ręki.Mama trudziła się pracując w redakcji abym miał godne życie. 
W poniedziałek jak zwykle będąc w szkole z francuskiego lekcji wyciągneła mnie pani Helen - dyrektorka .
Widząc jej przeszywające spojrzenie nachodził mnie lęk,mimo tego uważałem ją za dobrą osobę.
Była ona kobietą w podzeszłym wieku , widoczne były siwe,mieszające się z czernią włosy okalające jej czoło niczym kurtyna.
Zdezorientowany byłem prowadzony długim korytarzem do jej gabinetu. Otworzyła ciemne dębowe drzwi , gestem zapraszając mnie do środka.
Znajome mi były ściany w odcieniu lawendy , gabloty z aktami uczniów i wielkie staromodne biurko  zasypane papierami na którego rogu widzoczne było rodzinne zdjęcie pani Helen.
Często siedziałem tu przesłuchiwany w sprawach dotyczących mojego pobicia przez szkolnych osiłków.
Ostatnim razem byłem tu tydzień temu , gdy zostałem pobity z powodu odpyskowania do Michaela , bogatego dzieciaka burmistrza.
Myślał że wszystko mu wolno , z resztą tak było.Nauczyciele czasem nie reagowali , ponieważ jego ojciec mógł pozbawić ich pracy.
Sczerze go nienawidziłem .Męczył mnie od czasów podstawówki , teraz mam 18 lat i nic się nie zmieniło.
Ze swoją bandą szerzył strach w naszej szkole.Często widziałem jego czarne oczy pelne furii , gdy okładał mnie pięściami z byle powodu.
Nie był on zbyt wysoki , ale szczerze się go bałem.
Zawsze śmieszył mnie jego brak inteligencji.Nie potrafił nawet porządnie zawiązać sobie butów.
Często się potykał o własne sznurówki , jeśli ktoś się cicho zaśmiał miał wielki problem.
Zwykle to ja obrywałem , nie mogłem się opanować gdy leżał na podłodze ,czekając aż jego "podwładni" go podniosą.
Tak więc gabinet był mi bardzo znajomy.
Dyrektora usiadła przy biórku przez chwilę nic nie mówiąc :

- Wiadomość którą zaraz usłyszysz nie będzie dobra...
- A-ale co się stało - zapytałem zdenerwowany.
- Dzwonili z  pracy twojej matki ... - odpowiedziała smutno.
- Powie pani co się stało?! - wrzasnąłem wstając z krzesła.
- Spokojnie... W biurze gdzie pracowała wybuchł pożar ... jej obrażenia były zbyt poważne , zmarła w drodze do szpitala ...Bardzo mi przykro...
- Nie , nie , nie ! - krzyknąłem zrozpaczony.
Po słowach pani dyrektor osunąłem się na podłogę.Poczułem bolesne ukłucie w sercu.
Było to tak jakby oderwało się od niego większej części ,części tak dla mnie ważnej,bez której trudno było żyć.
Zacząłem płakać ,kuląc się przy ścianie.

- Zabiorę cię do niej - dyrektora powiedziała cicho podchodząc do mnie.

Podała mi rękę , podnosząc mnie z zimnej posadzki.Ciężko było mi coś zobaczyć , ale w oczach dyrektorki malowało się współczucie.
Wyprowadziła mnie z gabitetu ,przeszliśmy długi  korytarz i po chwili wyszliśmy ze szkoły .
Kobieta otworzyła swój samochód , był to ford fiesta czerwonego koloru.Jego wnętrze było czyste i zadbane.
Usiadłem w fotelu zakrywając twarz dłońmi.Cały czas rozmyślałem nad tym jak będzie teraz wyglądało moje życie.
Każda myśl była bardziej bolesna.Nie wiedziałem co będę w życiu robił , nie myślałem nad tym.
Miałem nadzieję że matka nakieruje mnie na właściwy tor , pomoże odnaleźć się w życiu.
Lecz było już za późno.
Po 15 minutach drogi samochód sie zatrzymał.Staliśmy właśnie przy szpitalu.Był to wysoki biały dwupiętrowy budynek.
Miał on wysokie, okna.Przy oknach pierwszego piętra były widoczne rysunki przyklejone na szyby.Znajdował się tam oddział dziecięcy.
Na środku budynku szpitalnego widniał czerwony krzyż.
Weszliśmy przez wielkie rozsuwane drzwi.Omineliśmy recepcję przy której siedziały dwie kobiety przyjmujące pacjentów.
Kierowaliśmy się w stronę schodów w dół
Im bliżej do kostnicy tym  bardziej bolało mnie serce.Bałem się ujrzeć matkę nieruchomą , z pustym wyrazem twarzy i nie bijącym sercem.
Zawsze na jej ustach widniał uśmiech , a jej oczy promieniały.
W tym czasie zdałem sobie sprawę że już nigdy jej takiej nie zobaczę .
Zeszliśmy po schodach.Stanęliśmy przed drzwiami do kostnicy:

- Idź , poczekam tu na ciebie - powiedziała Dyrektorka.

Ze strachem pociągłem za klamkę , zalała mnie fala chłodu .
Pomieszczenie nie było duże , na każdej ściane widniały komory przepełnione ciałami,które czekały na pogrzeb.
A na szpitalnym łożu w środku pomieszczenia leżała ona , moja najukochańsza matka.
Na największym palcu jej stóp widniała kartka:
Lily Black 
urodzona 3 stycznia 1969 roku
zmarła 20 czerwca 2013 roku        

Nie mogłem uwierzyć w to co było na niej napisane , przez chwilę pustym wzrokiem wpatrywałem się na wypisane jej imię.Było ono takie piękne
Z lękiem podszedłem do niej i złapałem za jej martwą dłoń.Miała zamknięte oczy , a na jej twarzy pozostał ślad dawnego uśmiechu.
Miała ona powarzoną połowę ciała:

- Mamo ...Jak ja teraz będę żył ? Nie mam już nikogo.


Zalany łzami mówiłem dalej :  

- Życie bez ciebie nie będzie takie samo ... Jak mogłem do tego dopuścić... Wiedz że jesteś dla mnie najważniejsza, i że zawsze będę cię kochał... Żegnaj . - Złożyłem na jej ustach pocałunek i wyszedłem.

Przy drzwiach zastałem panią Helen :

- Liam,Czy wszystko w porządku ? - zapytała głośno .
- Nie ! Nic nie jest w porządku! Zgięła moja matka !- wrzasnąłem zrozpaczony
- Och wybacz ...
- P-przepraszam , chciałbym zostać sam...Niech tylko mnie pani z tąd zabierze - poprosiłem

Kobieta wyprowadziła mnie :

- Zawieźć cię do domu ? - zapytała
- Nie , dziękuję ... - odpowiedzialem cicho.
- Słuchaj jeśli będziesz czegoś potrzebował ... 
                  Porozmawiać czy coś , wiesz gdzie mnie znaleźć - powiedziała cicho.
- Dobrze ...

Kobieta przytuliła mnie na chwilę i odjechała.
Stałem na chodniku sam,zrozpaczony nie wiedząc co robić.
Po chwili wybrałem trasę do domu.Szedłem powoli nie zważając na ludzi , potrącali mnie , lecz nie zwracałem na to uwagi .
Już nic się dla mnie nie liczyło.
Skręciłem w uliczkę , i już niedługo po tym stałem przed niezbyt dużym domkiem jednorodzinnym.
Był on skromny , lecz ładny.Pomalowany na kremowy kolor wyróżniał się na tle zielonego podwórka.Dachówki były brązowe i lekko zaokrąglone,wyglądały jak z piernika.
Miał on dwa piętra.Na dole znajodwała się kuchnia , łazienka, salon i sypialnia matki,zaś u góry mieszkałem ja.
Będąc jeszcze dzieckiem często bawiłem się w ogrodzie.Stała tam wielka huśtawka na dwie osoby.
Stojąc przed drzwiami otworzyłem je, ściągłem buty i pomknąłem ku swej sypialni.Drzwi same się zatrzasnęły.
Wbiegłem do swojego pokoju który tak kochałem.Ściany były w mym ulubionym kolorze , zieleni.
Meble były jasne i stylowe .
W ich skład wchodziła komoda stojąca przy oknie i meblościanka,rozpoczynająca się od drzwi aż do rogu pokoju.
Podeszłem do mojego wielkiego łóżka i zatopiłem się w seledynowej aksamitnej pościeli.
Zacząłem płakać.
Dzisiejszy dzień był ciężki , najgorszy dzień w moim życiu.
Cała sytuacja mnie przerosła, i jedyne co mogłem zrobić to się wypłakać.
Poleżałem trochę i w pewnym momencie me powieki się zamknęły , zapadłem w sen.
Śnił mi się pogrzeb ,i o dziwo nie  matki , lecz mój.
Widziałem wszystko jak da dłoni , byłem obserwatorem parzącym z góry
Nad pomnikiem stała garstka skrószonych uczniów , wśród nich był Michael.
Miał zgorszoną minę i klęczał nad grobem.
Przy drzewie nieopodal nagrobku stała młoda blondynka .
Wpatrywała się w całą sytuację , i o dziwo na jej twarzy gościł uśmiech.
Była nieskazitelnie piękna , miała na sobie krótkie shorty i błękitną jedwabną bluzkę..
Jej blada skóra wydawała się wyglądać jak papier.
Cały czas intrygowała mnie jej osoba , przyglądałem się jej.
Wydawała mi się bardzo piękna.
Powoli się wybudzałem a mój sen się kończył . Wszystko znikło gdy do mych uszu wdarł się przeraźliwy syk budzika.
Wstałem chwiejnym krokiem idąc do łazienki.Wykąpałem się , wysuszyłem włosy.
Nałożyłem na siebie fioletowy t-shirt i ulubione ciemne rurki.
Zszedłem na dół z nadzieją że śmierć mamy to tylko sen.
Zdziwił mnie brak przyszykowanych kanapek na stole i zapachu naleśników.
- Już nic nie będzie takie same - pomyślałem.

Załamany usiadłem na krzesło , rozmyślając.
Naszykowałem sobie jedną kanapkę z szynką i zjadłem w pośpiechu.
Spojrzałem na zegarek i szybko wypadłem z domu,był wtorek więc musiałem iść do szkoły.
Niechętnie wyruszyłem w drogę .
Wchodząc do szkoły natrafiłem na bandę Michaela , oczywiście napluto mi w twarz .
Zdenerwowany ruszyłem wzdłuż szafek do sali chemii.
Wszedłem do niej , zająłem miejsce .
Po chwili zadzwonił dzwonek.Przyszedł pan Figrell i zaczął prowadzić lekcję .
Byłem zupełnie nieobecny.Dziś wyjątkowo nie brał mnie do odpowiedzi ,dlatego że on jak i wszyscy nauczyciele zostali poinformowani o dzisiejszym zdarzeniu.
Jeszcze wczoraj pani Helen powiedziała żebym nie niepokoił się dzisiejszym dniem.
Lekcja się zakończyła i ruszyłem z klasy .
Za drzwiami czekał na mnie Michael.
Nie wiedziałem co się dzieje . Złapał mnie boleśnie za ramię i pociągnął ku schodom .
Zaprowadził mnie na dach:

- Pieniądze...! - ruszył ku mnie .
- Cco , jakie pieniądze? - zapytałem zlękniony .
- No twoje ! Potrzebna mi kasa ! - Krzyknął i wyjął coś z kieszeni.

Był to srebrna nóż tojskowy . Nie wiedziałem co się dzieje. Skierował go ku mnie.
Podchodząc coraz bliżej warknął :

- Wiesz co się stanie jak nie dostanę pieniędzy?! Myślę że nie jestes tak głupi... ! - powiedział szyderczo ruszając na mnie.

Zerwałem się z podłogi , podszedłem do niego i przyłożyłem mu w twarz : 

- Od dzisiaj nie będziesz mnie terroryzował ! - wrzasnąłem .

Dość mocno mu przyłożyłem , odleciał na kilka metrów oderzając w kolumną podtrzymującą zadaszenie.
Miałem w tym czasie chwile na ucieczkę
Biegłem rozwścieczony w stronę kamiennej skarpy przy morzu .

Gdy byłem na miejscu stanąłem na końcu skały patrząc w przepaść :

- CO JA NAJLEPSZEGO ZROBIŁEM ?! ON MNIE ZABIJE ! - powiedziałem sam do siebie.

Skacząc zapewne straciłbym życie , nie realizując życiowych marzeń.
Ale gdybym się zabił znów spotkałbym mamę .
Nagle usłyszałem za sobą groźby w promieniu 200 metrów.
Spanikowałem.Nie wiedząc co robić skoczyłem .
Wiatr zmierzwił mi włosy i dekikatnie owiewał moja twarz, przymknąłem oczy.
Leciałem z 50 metrów gdy nagle poczułem silny ból nieopodal kręgosłupa,i klatki piersiowej.
Odbiłem się od wyrastającego ze skarpy kamienia na wystający,ostro zakończony głaz uderzając się w głowę .
Poczułem jak wdziera się pomiędzy moje żebra
Moje oczy się zamknęły pod wpływem silnego bólu.
Był nie do opisania , chciałem umrzeć .
W tej chwili bardzo tego pragnąłem , bardziej niż wszystkiego innego.
Urwał mi się film , lecz ognisko bólu w mym ciele nadal szalało.
Czułem jakby mój kręgosłup się przepołowił , a głowa miałaby zaraz wybuchnąć.
Myślałem że to mój koniec.
Po jakimś czasie obudziły mnie zimne krople wody spływające na mą twarz.
Otworzyłem oczy.
Nagle poczułym silne pieczenie w klatce pierciowej.Spojrzałem na nią i ujrzałem wielką , stale krwawiącą ranę .
Zrobiło mi się niedobrze, byłem coraz słabszy . Nie mogłem nic zrobić .
Ból był paraliżujący,starałem się myśleć że to nie dzieje się na prawdę.
Nie mogłem się ruszać , jedynie co zrobiłem to uniosłem oczy ku górze.
Ujrzałem nieskazitelnie piękną twarz i niezwykle kobiecą sylwetkę , znajomą mi z mojego snu.
Przez chwilę kobieta wydawała mi się aniołem.
Miała ona pełne usta koloru malin , i mały kształty nos.
Największą uwagę zwróciłem na jej oczy , były duże i błękitne.Przypominały wielkie kamienie lapisu lazuli.
Bardzo mnie zachipnotyzowały.
Po chwili jej usta otworzyły się , a z nich wydobył się delikatny jak i dźwięczny głos :
- Już nie długo twe cierpienia się skończą . 

Niemogąc nic powiedzieć słuchałem dalej.

- Jeszcze chwila i wszystko się zmieni. - szepnęła.

Nakazała cały czas patrzeć w jej oczy , i tak zrobiłem.
Użekły mnie bardzo. Zatopiłem się w ich błękicie.
Czułem się jakbym nurkował w zakątach morza karaibskiego.
Blondynka rozchyliła mi usta , prawie niewyczuwalnie.
Rozcięła swój nadgarstek paznokciem , i zkierowała ku mnie .
Jej krew spływała do mego gardła .
Nie wiedziałem co się dzieje.
Płyn był ciepły , miał słodki i metaliczny posmak . Zaciekawił mnie.
Po chwili kobieta zabrała dłoń znad mej twarzy szepcząc :

- Jeszcze tylko chwilę .

Patrząc w błękitne oczy nie zwarzałem na jej słowa.
Uniosła ona dłoń , a jej paznokcie zmieniły się w szpony.
Mocno się wystraszyłem.
Przez ułamek sekundy piękne oczy zabłysnęły porażającą czerwienią.
W okolicy serca poczułem ukłucie.
Wszystko trwało tak szybko.
Moje powieki stały się ciężkie i powoli się zamykały.
Już nic nie czułem ,cały ból znikł.

- Chyba umieram - pomyślałem.

Zatopiłem się w ciemności , dla mnie czas się zatrzymał , a wraz z nim moje serce. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz