Pewien chłopak wciągnięty wirem życiowych problemów umiera . Lecz nie na długo ... Budzi się jako krwiożerczy wampir i odkrywa świat na nowo . Jego serce jest rozdarte między jego stworzycielką i jej bratem .
poniedziałek, 23 lipca 2012
Rozdział 1 .
Do moich uszu docierał przyjemny odgłos trawy falującej na wietrze , poczułem chłodne powietrze otulające moją twarz.
Czułem bardzo intensywny zapach sosen , niegdyś nie zwracałem na niego uwagi , lecz teraz był dla mnie szczególny.
Zacząłem słyszeć ciche szmery poruszających się zwierząt , rozpoznałem skoki zająców i lekkie postukiwania sarnich racic.
Całą harmonię zakłóciły huki puchacza , który właśnie usiadł na pobliskim drzewie.
Ponownie zawiał wiatr niosąc ze sobą lekką nutę lilii , zapewne rosnących gdzieś niedaleko.
Zaciągnąłem się ich zapachem , był bardzo przyjemny. Zabrakło mi dechu w piersiach , kwiatowy zapach nagle znikł , a ja otworzyłem oczy.
Obudziłem się na Kwiecistej Polanie , nieopodal lasu sosnowego na obrzeżach miasta.
Byłem lekko zdziwiony swoim położeniem , zastanawiając się z kąd się tu wziąłem.
Przypomniałem sobie wczorajszy dzień. Pamiętam jak przyłożyłem Michaelowi a on zaczął mnie gonić , pamiętam jak zkoczyłem z klifu , co niezbyt mi się udało.
Z tamtego dnia zapamiętałem ogromny ból , i tajemniczą piękność , która ocaliła moje życie , jak i je zabrała.
Mimo tego byłem jej wdzięczny.
Powoli wstałem na nogi , o dziwo nie czując bólu.
Jedynie ból sprawiało mi silne pragnienie
Poczułem jakby moje gardło nigdy nie zaznało uczucia nawilżenia , ruszyłem w stronę jeziorka znajdującego się na skraju lasu aby zaspokoić gardło.
Szłedłem powoli w jego stronę , rozglądając się .
Ujrzałem wielki księżyc w pełni i bezchmurne niebo . Gdy lekko skupiłem wzrok na niebie ujrzałem całą galaktykę i wszystkie planety układu słonecznego.
Bardzo zaintrygowało mnie to , że teraz lepiej widzę .
Patrząc w trawę widziałem jak na dłoni , zauważałem malutkie mrówki poruszające się wokół zielonych źdźbeł.
Widziałem wszystko tak ostro i przejrzyście , bardzo się tym zachwyciłem.
Stanąłem przy brzegu jeziorka podziwiając jego nieskazitelnie czystą taflę wody , która bajecznie odbijała księżyc.
Ściągłem z siebie czystą , nową i nie zakrwawioną koszulę alby popatrzeć czy rana na klatce piersiowej nadal jest.
Lekko się zszokowałem widząc że po niej nie ma ani śladu.
Nachyliłem się ku wodzie i widok który ujrzałem bardzo mnie zadziwił.
W wodnym lustrze widac było pięknego wręcz młodzieńca.
Miał on skórę białą jak księżyc , zaokrąglony podbródek , idealnie kształtne usta i wysoko uniesione kości policzkowe, jego nos był idealnie prosty.
Moją uwagę skupiły jego sięgające do ramion jaskrawo-czerwone włosy , i piękne oczy kolorem przypominające szmaragdy.
Jednym słowem tajemnicza odbijająca się postać była piękna , wyglądała jakby ściągnięto ją z wybiegu w Mediolanie.
Niemogłem się nadziwić jej atrakcyjnością .
Nagle zdałem sobie sprawę że widzę nikogo innego jak siebie , niemogłem w to jednak uwierzyć.
Palący ból w moim gardle znów dał o sobie znać .
Nabrałem w dłonie wody i zacząłem ją pić , była przyjemnie chłodna , lecz ani trochę nie ugasiła szalejącego pożaru w moim przełyku.
Nagle usłyszałem za sobą delikatny i uroczy śmiech .
Odwróciłem się i ujrzałem znajomą mi blondynkę :
- Ale mnie rozbawiłeś ! Nigdy się tak nie uśmiałam. - powiedziała stale się śmiejąc.
- Ja tylko chciałem zaspokoić pragnienie , zrobiłem coś nie tak? - zapytałem nieśmiało
-Widzę że jeszcze niepojąłeś tego czym się stałeś.
- Hmm , nie . Mogłabyś mi to wytłumaczyć ? Wszystko jest takie dziwne .Słyszę, widzę,czuję niż kiedykolwiek.Wszystko jest takie wyraźne
- Przemieniłam cię . - powiedziała tajemniczo.
- Przemieniłaś ?! Ale w co ? - zapytałem lekko zbity z tropu.
- Przemyśl to jeszcze raz . Twoja skóra jest zimna niczym lód , twoja twarz bardzo się zmieniła.A woda nie zaspokaja pragnienia. - tłumaczyła
- Jesteś Wampirem . Nieśmiertelnym
- Ale jak to ... Przecież one nie istnieją . Zawsze myślałem że to tylko legenda .
- To w takim razie wytłumacz mi jakim cudem żyjesz ? Miałeś pęknięty kręgosłup i przebitą na wylot klatkę piersiową . Pomyśl sobie , gdyby nie moja krew dawno byś nie żył
- A więc to wszystko dzięki twojej krwi , jeśli się nie mylę . - powiedziałem.
- Tak zgadza się . W trakcie przemiany twoje ciało kompletnie się zregenerowało. Gdybym nie była w okolicy już by ciebie nie było. - mówiła spokojnie.
- Jestem ci bardzo wdzięczny za wszystko . A co cię stało z tym który mnie gonił w ostatnich chwilach życia ?
- Ach tak , pamiętam , zauroczyłam go aby wszystko zapomniał. Aby zapomniał o tobie .
- Czyli ja też tak będę potrafił ? - zapytałem
- Tak , jeśli dopełnisz przemiany - powiedziała znikając.
Nagle wyjawiła się z pośród drzew prowadząc ze sobą młodą szatynkę , o jasnej śniadej skórze i szeroko otwartych oczach.
Momentalnie poczułem jej szybkie bicie serca i wolne przepływanie krwi w jej tętnicach.
Blondynka powiedziała :
- Myślę że wiesz co teraz robić . Ją też zauroczyłam , więc myślę że nie będzie z nią problemu.
- Mhm , nie bardzo wiem jak się za to zabrać. - powiedziałem .
- Działaj instynktownie , zobaczysz , to proste. - powiedziała rozbawiona.
Nagle poczułem że tracę kontrolę nad sobą , moje gardło zaczęło mnie palić .
Poczułem jak moje kły wydjużają się , a moje usta się rozwarły.
Nie panowałem nad swoimi ruchami , moje nogi odmawiając posłuszeństwa ruszuły w stronę szatynki.
Jej zapach był tak kuszący , bardzo go pragnąłem , niezwykle mnie pociągał .
Podszedłem do niej odchylając jej głowę . Wpatrywałem się przez chwilę w jej kark . Widziałem jak skacze jej puls.
Serce kobiety biło jak oszalałe.
Zdałem się na instynkt , jedyne co chciałem to zaspokoić pragnienie. Po chwili nachyliłem się nad jej szyją .
Oblizałem ją co jeszcze bardziej mnie rozbudziło . Zachowując się jak zwierzę zatopiłem w niej swoje kły.
Zacząłem łąpczywie ssać szkarłatny płyn sączący się z miejsc ugryzienia.
Poczułem na języku jego smak . Był bardzo delikatny i słodki . Pożądałem go .
Gdy piłem , moje pragnienie malało aż nagle zgasło.
Krew w tej chwili przestała już napływać , a kobieta osunęła się na ziemię .
Podzeszła do mnie blondynka odstawiając ciało :
- Brawo , brawo , brawo . Widzisz ? Mówiłam że to proste . - uśmiechnęła się
- Ale ja ją właśnie zabiłem ... - powiedziałem skruszony.
- Tak , ale nie matrw się . Jako wampir możesz dosłownie wyłączyć to uczucie winy . Po prostu o tym nie myśl .
- Ach tak ... Dobrze - powiedziałem
Wampirzyca wyjęła z kieszeni telefon , odblokowała go i powiedziała lekko zszokowana :
- Och , strasznie późno , za godzinę świt . Chodź ze mną - powiedziała zachęcająco .
- Wampiry nie mogą przebywać na słońcu , tak ? - zapytałem .
- Ty akurat nie możesz , jesteś nowy . Nowi , tak jak ty nie mogą przebywać na słońcu miesiąc od przemiany.
- Dla mnie nie jest aż takie groźnie . Jedynie mnie osłabi , lecz nie zabije . W twoim wypadku radziłabym go unikać.
- Jeszcze nie powiedziałaś mi jak ci na imię . - powiedziałem
- Tak , wiedziałam że zapomniałam o czymś . Jestem Elisabeth , Elisabeth Silverwood . Ale mów mi Lisa .
- Miło mi cię poznać Liso . Ja się nazywam Liam Black .
- Mi także miło - uśmiechnęła się .
- Czas nas goni , chodźmy . Rób to co ja - powiedziała idąc w stronę lasu.
Lisa zaczęła biec pomiędzy drzewami , ruszała się szybko i zwinnie a w każdym jej ruch był pełny gracji.
Ruszyłem za nią . Biegliśmy już jakiś czas i zorientowałem się że nie czuję zmęczenia . Moje ciało było na nie odporne.
Nie potrzebowałem już także oddychać co , bardzo mi się spodobało .
Gdy minęłiśmy wielką sosnę las się skończył.Stanąłem jak wryty widząc w oddali ogromny dom przypominający stylem wiktoriańskie wille.
Był on ogromny . Był wykonany z jasnego drewna .
Miał duży przedsionek z pięknie zdobionymi kolumnami , potrzymywały one spadziste zadaszenie.
Na nim widać było wieżę która wtapiała się w resztę budynku .
Dom sam w sobie był bardzo urokliwy . Miał dwa piętra , był to parter wraz z piętrem. Na drugim poziomie dach był idealnie spiczasty .
Okna były mocno przyciemniane , a okiennice były zdobione w kiatowe motywy.
Spodobał mi się , zdawał się magiczny. Dokoła niego rozchodziły się polany kończące się lasem.
Razem z Lisą kierowaliśmy się do wejścia . Od lasu do domu prowadziła dróżka z jasnego piaskowca.
Gdy weszliśmy na ganek kobieta otworzyła drzwi . Zaprosiła mnie gestem do mieszkania .
Przekroczyłem próg i znalazłem się w dużym pomieszczeniu . Było wymalowane na biało a parkiet był koloru wiśniowego drewna.
Na ścinach wisiały stare fotografie w ramkach . W prawym rogu pomieszczenia stały schody prowadzące na pierwsze piętro .
Wampirzyca poprowadziła mnie do salonu , usiadła na wielkiej kanapie wykonanej z białej białej skóry .
Usiadłem wraz z nią . Lisa zakładając nogę na nogę powiedziała :
- W tym domu nie musisz się martwić o słońce , szyby nie przepuszczają promieni słonecznych .
Czuj się tu jak w domu .Możesz oglądać telewizję , czytać , rób czego dusza zapragnie.
Tylko cię proszę , w przyszłości nie sprowadzaj tu swoich ofiar...
- Nie chciałbym się narzucać ... Mam swój dom . - powiedziałem cicho.
- Jesteś wampirem , na jakiś czas będziesz niebezpieczny dla innych.Musisz się przyzwyczaić do przebywania z ludźmi.
Będziesz musiał się nauczyć kontrolować pragnienie.
- A a ile to potrwa ?
- Teraz się o to nie matrw - uśmiechnęła się lekko .
- Dobrze . - powiedziałem zmieszany .
Usłyszałem jak ktoś schodzi po schodach. Nagle do salonu wkroczył mężczyzna .
Był niezwykle przystojny , miał około 1,90 wzrostu .Sylwetka mężczyzny wydawała się być wysportowana .
Trudno było to stwierdźić ponieważ chłopak miał na sobie zwiewną , czarną koszulę.
Jego długie , niemal białe włosy spływały po jego ramionach. Wpatrywał sie we mnie wrogo swoimi szarymi oczyma , kolorem przypominającym grafit.
Wampirzyca wstała z miejsca , a mężczyzna chwycił ją za rękę nic nie mówiąc .
Wydawało się że rozmawiają w myślach.
Poszli razem na górę . Zaciekawiony wytęrzyłem słuch aby ich usłyszeć :
-Kto to jest? - pytał zdenerwowany męski głos
-To jest Liam , jest nowy . Znalazłam go umierającego , był w masakrycznym stanie ... Postanowiłam mu pomóc - tłumaczyła się kobieta.
- Zobaczysz , tylko narobisz nam kłopotów , masz ochotę go niańczyć ? Bo ja nie zamierzam - warknął groźnie mężczyzna .
- Alex , spokojnie , zajmę się nim . Wszystko jest OK .Nikt nas nie widział . - powiedziała .
- Wiedz że przez niego możemy mieć problemy. Jeśli się ujawni ludziom będzie źle.
- Nie bój się , nauczę go jak żyć w naszym świecie . Bez obaw. A gdyby ktoś zaczął coś podejrzewać , najwyrzej bym go zabiła. - powiedziała szyderczo Elisabeth.
- Ok ,ok , wierzę ci. Ale wiedz że niańczyć go nie będę . . - powtórzył się .
- A teraz idź i może się z nim przywitaj . - powiedziała wesoło kobieta.
- Nie mam zamiaru. - burknął.
- Idź , idź . - powiedziała Lisa ciągnąc go za rękę.
Słuchając ich pomyślałem że ten cały Alex to jakiś odludek , mimo tego miałem nadzieję go poznać .
Nie wiem jakie mogłem mu przysporzyć kłopoty , ale cóż .
Usłyszałem jak schodzą razem po schodach , wszedli do salonu .
Elisabeth trzymała go za rękę uśmiechając się , jej oczy promieniały z radości. Zaś on miał gburowaty wyraz twarzy.
Niebył zbytnio zachwycony mając mnie poznać , nie wiedziałeł o co mu chodzi.
W tej chwili patrząc na nich wydali mi się niezwykle do siebie podobni . Mieli identyczny kolor włosów , podobne oczy .
Jedyne co ich różniło to charakter. Lisa wydawała się być pogodna , często się uśmiechała.
Zaś on wydawał się niezwykle ponurą istotą , nielubiącą kontaktów z innymi.
Wampirzyca szturchając mężczyznę w bok powiedziała wesoło :
- Liam , chciałabym przedstawić ci mojego brata Alexa .
- Witaj , tak jak już Lisa powiedziała jestem Alex. - powiedział chłodno podając mi rękę .
- Miło mi cię poznać , ja jestem Liam Black. - odpowiedziałem odwzajemniając uścisk dłoni.
W jego uścisku było coś magicznego , jego skóra wydawała się być zimna lecz jego dłoń pozostawiła na mojej przyjemne ciepło.
Zastanowiło mnie to lekko , lecz szybko o tym zapomniałem.
Alex sprawiał wrażenie niedostępnej i zamkniętej w sobie osoby , lecz przy swojej siostrze wydawał się być inny.
Patrząc na nich wydawali identyczni .
Blondynka podszedła do brata i powiedziała zwracając się ku mnie :
- A teraz Alex zaprowadzi cię do twojego pokoju , podczas gdy ja wezmę z twojego mieszkania kilka ciuchów.
- Z wielką chęcią , siostro . - odrzekł patrząc morderczo na Lisę .
- No ja myślę. - odpowiedziałą uśmiechając cię.
- Nie miałaś czegoś do roboty ? - zapytał Alex siostrę .
- Ach tak , to ja zmykam , za niedługą wrócę . Narazie Liam ! - pożegnała się ze mną wychodząc .
- Do zobaczenia - powiedziałem machając jej .
- Chodź za mną , zaprowadzę cię ... - burknął chłopak prowadząc mnie schodami na pierwsze piętro.
Mimo że wyglądał on groźnie , biła od niego ciepła aura.
- może kiedyś uda mi się go poznać z lepszej strony - pomyślałem.
Mężczyzna poprowadził mnie pustym korytarzykiem przed wielkie dwuskrzydłowe drzwi.
Kątem oka zauważyłem że nieopodal mnie jest niemalże identyczne wejście lecz w nim było wyryte imię właśnie Alexa.
Otworzył on drzwi i wprowadził mnie do środka . Było to całkiem duże pomieszczenie wytapetowane w zielono - czarne paski.
Na ciemnej podłodze był wyłożony zielonkawy dywan przysłaniający większą część parkietu.
W prawym rogu pokoju stało małe biurko , a obok wielkie półki z książkami . Łóżko stało w centralnej części pokoju .
Po lewej stronie od łóżka stała komoda na ciuchy.
Pokój przypadł mi do gustu , był w moich kolorach i będąc tu miałem niesamowity widok na polany i las .
Alex podszedł do mnie i powiedział :
- Mam nadzieję że ci się tu podoba , pokój niegdyś należał do mnie . Sam go urządziłem . Rozgość się proszę - powiedział .
- Dzięki ci , bardzo tu ładnie , jestem pod wrażeniem . Zielony to mój ulubiony kolor .
- Cieszę się że ci się podoba.- odpowiedział posępnie i wyszedł
Podszedłem powoli do okna po lewej stronie pokoju , usiadłem na skrzyni i obserwowałem otoczenie.
Właśnie w tej chwili słońce zaczęło wschodzić . Było to bardzo piękne .
Pierwszy raz wpatrywałem się w nie z takim zachwytem . Nigdy nie zwracałem na nie uwagi , a teraz zacząłem je uwielbiać .
Posiedziałem tak chwilę i rzuciłem się na łóżko .
Włosy zasłoniły mi twarz , odrzuciłem je na bok gdy do moich uszu dobiegły delikatne dźwięki fortepianu.
Po pięknej melodii szybko rozpoznałem Kanon Pachelbela.
Często słuchałem tego utwory, ale nigdy wcześniej nie słyszałem żeby ktoś tak pięknie grał .
Skierowałem się w stronę drzwi , chcąc dowiedzieć się skąd dobiega melodia.
Ruszyłem wraz z nią korytarzem w lewo , zatrzymałem się przed drzwiami , przy których muzyka była najbardziej słyszalna.
Po wyrytym na nich napisie poznałem że to pokój Alexa .Nie pomyślałem że akurat on będzie grał .
Nie wiedziałem że on ma taki talent , byłem pełny podziwu .
Wyczułem w nim wielki talent , byłem szczególnie na to uczulony ponieważ sam grałem na skrzypcach i wiolonczeli .
Słuchałem stojąc przed drzwiami jak zahipnotyzowany.
Z "transu" wybudził mnie koniec melodii , mimo że w mojej duszy nadal była ona słyszalna .
Zawiedziony ruszyłem w stronę mojego pokoju .
Położyłem się do łóżka , tuląc się do aksamitnej pościeli .
Leżałem tak wpatrując się w kryształowy żyrandol i stale nuciłem melodię , którą dziś słyszałem .
Minęła godzina gdy zacząłem się po prostu nudzić . Zajrzałem przez okno i ujrzałem znajomą mi blondynkę w towarzystwie trzech ciemnowłosych mężczyzn , którzy nieśli walizki .
Szybko zniknęli mi z oczu , a ja przez chwile podziwiałem poranne słońce.
Po chwili usłyszałem ciche pukanie do drzwi :
- Liam ! Mam twoje ciuchy i kilka innych rzeczy .
- Ach tak , szybka jesteś , proszę wejdź .
- Wiesz nie uwinęłabym się z tym gdyby nie trzej panowie , którzy mi pomogli to nieść - uśmiechnęła się wskazując na mężczyzn którzy kładli pod moje łóżko walizki.
- W tych dwóch są ciuchy , a w trzeciej różne inne rzeczy : zdjęcia w ramkach , telefon . Z resztą sam zobaczysz. - powiedziała .
-Wielkie dzięki , jestem ci bardzo wdzięczny. - szepnąłem idąc w jej stronę .
- Drobiazg. - powiedziała całując mnie w policzek .
- Kastiel , idź do mojego pokoju , a ty Anthony do Alexa . Kaien , ty zostaniesz tutaj - powiedziała dziewczyna wychodząc.
piątek, 20 lipca 2012
Prolog .
Witam , nazywam się Bloody .
Zalany łzami mówiłem dalej :
- Życie bez ciebie nie będzie takie samo ... Jak mogłem do tego dopuścić... Wiedz że jesteś dla mnie najważniejsza, i że zawsze będę cię kochał... Żegnaj . - Złożyłem na jej ustach pocałunek i wyszedłem.
To dopiero początek mojej kariery autora . Jestem nowy i nie doświadczony w pisaniu.
Od kiedy pamiętam lubiłem pisać , lecz nigdy nic nie opublikowałem .
Niedawno naszła mnie tajemnicza odwaga i postanowiłem utworzyć tego bloga.
Liczę na to że moje notki wam się spodobają .
Pozdrawiam i zapraszam do czytania .
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Los każdego człowieka zawsze jest inny , dobry jak i zły, a dla mnie zgotował piekło.
Od kiedy pamiętam zawsze byłem ofiarą,popychadłem.Już jako dziecko nie miałem łatwo.W przedszkolu zwykle bawiłem się sam , i zawsze z tego powodu byłem smutny
Życie nigdy nie było wobec mej osoby fair,byłem ofiarą przemocy szkolnej , katowano mnie , obrażano.Tylko z powodu mojego wyglądu,bardzo krytykowano moje naturalne czerwone włosy.
Za ich sprawą traktowano mnie jak psa. Bardzo je lubiłem lecz z czasem zacząłem nienawidzieć.
Cały czas życie ściągało na mnie pecha.
Lecz to był tylko początek.Od kiedy zacząłem chodzić do liceum było coraz gorzej.
Niebyło dnia kiedy bym mógł spokojnie przejść przez korytarz.
Rzucano we mnie obelgami , dość brutalnymi , a każda kolejna bolała bardziej.Czasem nie było to do wytrzymania.
W szkole stosowano regułę - jeśli jest się innym zawsze zostaję się czarną owcą w szkole
W trudnych chwilach uciekałem się do matki , można by powiedzieć jej dusza była lekarstwem na każde me zmartwienie.
Zawsze uspokajały mnie jej wielkie zielone oczy odcieniu świeżych liści , łagodny ton głosu i spływające po jej ciele rude włosy.
Gdy miałem problem zawsze przy mnie czuwała , była dla mnie wszystkim.
Miałem tylko ją , ponieważ ojca nie poznałem , zginął nim się urodziłem , wiem tylko że był człowiekiem honoru służącym w armii , który bez żadnej wiadomości zniknąl.
Matka czasem nie potrafiła sobie ze mną poradzić , lecz były silna.
Moja rodzina nie była kompletna i odczuwałem brak ojcowskiej ręki.Mama trudziła się pracując w redakcji abym miał godne życie.
W poniedziałek jak zwykle będąc w szkole z francuskiego lekcji wyciągneła mnie pani Helen - dyrektorka .
Widząc jej przeszywające spojrzenie nachodził mnie lęk,mimo tego uważałem ją za dobrą osobę.
Była ona kobietą w podzeszłym wieku , widoczne były siwe,mieszające się z czernią włosy okalające jej czoło niczym kurtyna.
Zdezorientowany byłem prowadzony długim korytarzem do jej gabinetu. Otworzyła ciemne dębowe drzwi , gestem zapraszając mnie do środka.
Znajome mi były ściany w odcieniu lawendy , gabloty z aktami uczniów i wielkie staromodne biurko zasypane papierami na którego rogu widzoczne było rodzinne zdjęcie pani Helen.
Często siedziałem tu przesłuchiwany w sprawach dotyczących mojego pobicia przez szkolnych osiłków.
Ostatnim razem byłem tu tydzień temu , gdy zostałem pobity z powodu odpyskowania do Michaela , bogatego dzieciaka burmistrza.
Myślał że wszystko mu wolno , z resztą tak było.Nauczyciele czasem nie reagowali , ponieważ jego ojciec mógł pozbawić ich pracy.
Sczerze go nienawidziłem .Męczył mnie od czasów podstawówki , teraz mam 18 lat i nic się nie zmieniło.
Ze swoją bandą szerzył strach w naszej szkole.Często widziałem jego czarne oczy pelne furii , gdy okładał mnie pięściami z byle powodu.
Nie był on zbyt wysoki , ale szczerze się go bałem.
Zawsze śmieszył mnie jego brak inteligencji.Nie potrafił nawet porządnie zawiązać sobie butów.
Często się potykał o własne sznurówki , jeśli ktoś się cicho zaśmiał miał wielki problem.
Zwykle to ja obrywałem , nie mogłem się opanować gdy leżał na podłodze ,czekając aż jego "podwładni" go podniosą.
Tak więc gabinet był mi bardzo znajomy.
Dyrektora usiadła przy biórku przez chwilę nic nie mówiąc :
- Wiadomość którą zaraz usłyszysz nie będzie dobra...
- A-ale co się stało - zapytałem zdenerwowany.
- Dzwonili z pracy twojej matki ... - odpowiedziała smutno.
- Powie pani co się stało?! - wrzasnąłem wstając z krzesła.
- Spokojnie... W biurze gdzie pracowała wybuchł pożar ... jej obrażenia były zbyt poważne , zmarła w drodze do szpitala ...Bardzo mi przykro...
- Nie , nie , nie ! - krzyknąłem zrozpaczony.
Po słowach pani dyrektor osunąłem się na podłogę.Poczułem bolesne ukłucie w sercu.
Było to tak jakby oderwało się od niego większej części ,części tak dla mnie ważnej,bez której trudno było żyć.
Zacząłem płakać ,kuląc się przy ścianie.
- Zabiorę cię do niej - dyrektora powiedziała cicho podchodząc do mnie.
Podała mi rękę , podnosząc mnie z zimnej posadzki.Ciężko było mi coś zobaczyć , ale w oczach dyrektorki malowało się współczucie.
Wyprowadziła mnie z gabitetu ,przeszliśmy długi korytarz i po chwili wyszliśmy ze szkoły .
Kobieta otworzyła swój samochód , był to ford fiesta czerwonego koloru.Jego wnętrze było czyste i zadbane.
Usiadłem w fotelu zakrywając twarz dłońmi.Cały czas rozmyślałem nad tym jak będzie teraz wyglądało moje życie.
Każda myśl była bardziej bolesna.Nie wiedziałem co będę w życiu robił , nie myślałem nad tym.
Miałem nadzieję że matka nakieruje mnie na właściwy tor , pomoże odnaleźć się w życiu.
Lecz było już za późno.
Po 15 minutach drogi samochód sie zatrzymał.Staliśmy właśnie przy szpitalu.Był to wysoki biały dwupiętrowy budynek.
Miał on wysokie, okna.Przy oknach pierwszego piętra były widoczne rysunki przyklejone na szyby.Znajdował się tam oddział dziecięcy.
Na środku budynku szpitalnego widniał czerwony krzyż.
Weszliśmy przez wielkie rozsuwane drzwi.Omineliśmy recepcję przy której siedziały dwie kobiety przyjmujące pacjentów.
Kierowaliśmy się w stronę schodów w dół
Im bliżej do kostnicy tym bardziej bolało mnie serce.Bałem się ujrzeć matkę nieruchomą , z pustym wyrazem twarzy i nie bijącym sercem.
Zawsze na jej ustach widniał uśmiech , a jej oczy promieniały.
W tym czasie zdałem sobie sprawę że już nigdy jej takiej nie zobaczę .
Zeszliśmy po schodach.Stanęliśmy przed drzwiami do kostnicy:
- Idź , poczekam tu na ciebie - powiedziała Dyrektorka.
Ze strachem pociągłem za klamkę , zalała mnie fala chłodu .
Pomieszczenie nie było duże , na każdej ściane widniały komory przepełnione ciałami,które czekały na pogrzeb.
A na szpitalnym łożu w środku pomieszczenia leżała ona , moja najukochańsza matka.
Na największym palcu jej stóp widniała kartka:
Lily Black
urodzona 3 stycznia 1969 roku
zmarła 20 czerwca 2013 roku
Nie mogłem uwierzyć w to co było na niej napisane , przez chwilę pustym wzrokiem wpatrywałem się na wypisane jej imię.Było ono takie piękne
Z lękiem podszedłem do niej i złapałem za jej martwą dłoń.Miała zamknięte oczy , a na jej twarzy pozostał ślad dawnego uśmiechu.
Miała ona powarzoną połowę ciała:
- Mamo ...Jak ja teraz będę żył ? Nie mam już nikogo.
Zalany łzami mówiłem dalej :
- Życie bez ciebie nie będzie takie samo ... Jak mogłem do tego dopuścić... Wiedz że jesteś dla mnie najważniejsza, i że zawsze będę cię kochał... Żegnaj . - Złożyłem na jej ustach pocałunek i wyszedłem.
Przy drzwiach zastałem panią Helen :
- Liam,Czy wszystko w porządku ? - zapytała głośno .
- Nie ! Nic nie jest w porządku! Zgięła moja matka !- wrzasnąłem zrozpaczony
- Och wybacz ...
- P-przepraszam , chciałbym zostać sam...Niech tylko mnie pani z tąd zabierze - poprosiłem
Kobieta wyprowadziła mnie :
- Zawieźć cię do domu ? - zapytała
- Nie , dziękuję ... - odpowiedzialem cicho.
- Słuchaj jeśli będziesz czegoś potrzebował ...
Porozmawiać czy coś , wiesz gdzie mnie znaleźć - powiedziała cicho.
- Dobrze ...
Kobieta przytuliła mnie na chwilę i odjechała.
Stałem na chodniku sam,zrozpaczony nie wiedząc co robić.
Po chwili wybrałem trasę do domu.Szedłem powoli nie zważając na ludzi , potrącali mnie , lecz nie zwracałem na to uwagi .
Już nic się dla mnie nie liczyło.
Skręciłem w uliczkę , i już niedługo po tym stałem przed niezbyt dużym domkiem jednorodzinnym.
Był on skromny , lecz ładny.Pomalowany na kremowy kolor wyróżniał się na tle zielonego podwórka.Dachówki były brązowe i lekko zaokrąglone,wyglądały jak z piernika.
Miał on dwa piętra.Na dole znajodwała się kuchnia , łazienka, salon i sypialnia matki,zaś u góry mieszkałem ja.
Będąc jeszcze dzieckiem często bawiłem się w ogrodzie.Stała tam wielka huśtawka na dwie osoby.
Stojąc przed drzwiami otworzyłem je, ściągłem buty i pomknąłem ku swej sypialni.Drzwi same się zatrzasnęły.
Wbiegłem do swojego pokoju który tak kochałem.Ściany były w mym ulubionym kolorze , zieleni.
Meble były jasne i stylowe .
W ich skład wchodziła komoda stojąca przy oknie i meblościanka,rozpoczynająca się od drzwi aż do rogu pokoju.
Podeszłem do mojego wielkiego łóżka i zatopiłem się w seledynowej aksamitnej pościeli.
Zacząłem płakać.
Dzisiejszy dzień był ciężki , najgorszy dzień w moim życiu.
Cała sytuacja mnie przerosła, i jedyne co mogłem zrobić to się wypłakać.
Poleżałem trochę i w pewnym momencie me powieki się zamknęły , zapadłem w sen.
Śnił mi się pogrzeb ,i o dziwo nie matki , lecz mój.
Widziałem wszystko jak da dłoni , byłem obserwatorem parzącym z góry
Nad pomnikiem stała garstka skrószonych uczniów , wśród nich był Michael.
Miał zgorszoną minę i klęczał nad grobem.
Przy drzewie nieopodal nagrobku stała młoda blondynka .
Wpatrywała się w całą sytuację , i o dziwo na jej twarzy gościł uśmiech.
Była nieskazitelnie piękna , miała na sobie krótkie shorty i błękitną jedwabną bluzkę..
Jej blada skóra wydawała się wyglądać jak papier.
Cały czas intrygowała mnie jej osoba , przyglądałem się jej.
Wydawała mi się bardzo piękna.
Powoli się wybudzałem a mój sen się kończył . Wszystko znikło gdy do mych uszu wdarł się przeraźliwy syk budzika.
Wstałem chwiejnym krokiem idąc do łazienki.Wykąpałem się , wysuszyłem włosy.
Nałożyłem na siebie fioletowy t-shirt i ulubione ciemne rurki.
Zszedłem na dół z nadzieją że śmierć mamy to tylko sen.
Zdziwił mnie brak przyszykowanych kanapek na stole i zapachu naleśników.
- Już nic nie będzie takie same - pomyślałem.
Załamany usiadłem na krzesło , rozmyślając.
Naszykowałem sobie jedną kanapkę z szynką i zjadłem w pośpiechu.
Spojrzałem na zegarek i szybko wypadłem z domu,był wtorek więc musiałem iść do szkoły.
Niechętnie wyruszyłem w drogę .
Wchodząc do szkoły natrafiłem na bandę Michaela , oczywiście napluto mi w twarz .
Zdenerwowany ruszyłem wzdłuż szafek do sali chemii.
Wszedłem do niej , zająłem miejsce .
Po chwili zadzwonił dzwonek.Przyszedł pan Figrell i zaczął prowadzić lekcję .
Byłem zupełnie nieobecny.Dziś wyjątkowo nie brał mnie do odpowiedzi ,dlatego że on jak i wszyscy nauczyciele zostali poinformowani o dzisiejszym zdarzeniu.
Jeszcze wczoraj pani Helen powiedziała żebym nie niepokoił się dzisiejszym dniem.
Lekcja się zakończyła i ruszyłem z klasy .
Za drzwiami czekał na mnie Michael.
Nie wiedziałem co się dzieje . Złapał mnie boleśnie za ramię i pociągnął ku schodom .
Zaprowadził mnie na dach:
- Pieniądze...! - ruszył ku mnie .
- Cco , jakie pieniądze? - zapytałem zlękniony .
- No twoje ! Potrzebna mi kasa ! - Krzyknął i wyjął coś z kieszeni.
Był to srebrna nóż tojskowy . Nie wiedziałem co się dzieje. Skierował go ku mnie.
Podchodząc coraz bliżej warknął :
- Wiesz co się stanie jak nie dostanę pieniędzy?! Myślę że nie jestes tak głupi... ! - powiedział szyderczo ruszając na mnie.
Zerwałem się z podłogi , podszedłem do niego i przyłożyłem mu w twarz :
- Od dzisiaj nie będziesz mnie terroryzował ! - wrzasnąłem .
Dość mocno mu przyłożyłem , odleciał na kilka metrów oderzając w kolumną podtrzymującą zadaszenie.
Miałem w tym czasie chwile na ucieczkę
Biegłem rozwścieczony w stronę kamiennej skarpy przy morzu .
Gdy byłem na miejscu stanąłem na końcu skały patrząc w przepaść :
- CO JA NAJLEPSZEGO ZROBIŁEM ?! ON MNIE ZABIJE ! - powiedziałem sam do siebie.
Skacząc zapewne straciłbym życie , nie realizując życiowych marzeń.
Ale gdybym się zabił znów spotkałbym mamę .
Nagle usłyszałem za sobą groźby w promieniu 200 metrów.
Spanikowałem.Nie wiedząc co robić skoczyłem .
Wiatr zmierzwił mi włosy i dekikatnie owiewał moja twarz, przymknąłem oczy.
Leciałem z 50 metrów gdy nagle poczułem silny ból nieopodal kręgosłupa,i klatki piersiowej.
Odbiłem się od wyrastającego ze skarpy kamienia na wystający,ostro zakończony głaz uderzając się w głowę .
Poczułem jak wdziera się pomiędzy moje żebra
Moje oczy się zamknęły pod wpływem silnego bólu.
Był nie do opisania , chciałem umrzeć .
W tej chwili bardzo tego pragnąłem , bardziej niż wszystkiego innego.
Urwał mi się film , lecz ognisko bólu w mym ciele nadal szalało.
Czułem jakby mój kręgosłup się przepołowił , a głowa miałaby zaraz wybuchnąć.
Myślałem że to mój koniec.
Po jakimś czasie obudziły mnie zimne krople wody spływające na mą twarz.
Otworzyłem oczy.
Nagle poczułym silne pieczenie w klatce pierciowej.Spojrzałem na nią i ujrzałem wielką , stale krwawiącą ranę .
Zrobiło mi się niedobrze, byłem coraz słabszy . Nie mogłem nic zrobić .
Ból był paraliżujący,starałem się myśleć że to nie dzieje się na prawdę.
Nie mogłem się ruszać , jedynie co zrobiłem to uniosłem oczy ku górze.
Ujrzałem nieskazitelnie piękną twarz i niezwykle kobiecą sylwetkę , znajomą mi z mojego snu.
Przez chwilę kobieta wydawała mi się aniołem.
Miała ona pełne usta koloru malin , i mały kształty nos.
Największą uwagę zwróciłem na jej oczy , były duże i błękitne.Przypominały wielkie kamienie lapisu lazuli.
Bardzo mnie zachipnotyzowały.
Po chwili jej usta otworzyły się , a z nich wydobył się delikatny jak i dźwięczny głos :
- Już nie długo twe cierpienia się skończą .
Niemogąc nic powiedzieć słuchałem dalej.
- Jeszcze chwila i wszystko się zmieni. - szepnęła.
Nakazała cały czas patrzeć w jej oczy , i tak zrobiłem.
Użekły mnie bardzo. Zatopiłem się w ich błękicie.
Czułem się jakbym nurkował w zakątach morza karaibskiego.
Blondynka rozchyliła mi usta , prawie niewyczuwalnie.
Rozcięła swój nadgarstek paznokciem , i zkierowała ku mnie .
Jej krew spływała do mego gardła .
Nie wiedziałem co się dzieje.
Płyn był ciepły , miał słodki i metaliczny posmak . Zaciekawił mnie.
Po chwili kobieta zabrała dłoń znad mej twarzy szepcząc :
- Jeszcze tylko chwilę .
Patrząc w błękitne oczy nie zwarzałem na jej słowa.
Uniosła ona dłoń , a jej paznokcie zmieniły się w szpony.
Mocno się wystraszyłem.
Przez ułamek sekundy piękne oczy zabłysnęły porażającą czerwienią.
W okolicy serca poczułem ukłucie.
Wszystko trwało tak szybko.
Moje powieki stały się ciężkie i powoli się zamykały.
Już nic nie czułem ,cały ból znikł.
- Chyba umieram - pomyślałem.
Zatopiłem się w ciemności , dla mnie czas się zatrzymał , a wraz z nim moje serce.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)