Witajcie !
Od razu chciałbym was przeprosić za to ,że rozdział pojawił się tak późno .
Niestety moje wena była bardzo kapryśna . Wybaczcie jeszcze raz ...
Postaram się szybciej pisać . :)
Dziękuję za cierpliwość i zapraszam do czytania . ( co do przeprosin , to przepraszam za urwanie w takim momencie ... )
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ciepłe i suche powietrze owiewały moje włosy , a morski wiatr delikatnie schładzał moje ciało .
Pomyślałem sobie że w innych okolicznościach mógłbym tutaj odpocząć .
Egipt wydawał się być świetnym krajem .
- Nawet o tym nie myśl . Pamiętaj po co tu jesteśmy . - warknął do mnie Al .
- Grrr , znowu siedzisz mi w myślach ? Zaczyna mnie to denerwować ! - burknąłem zdenerwowany .
- Ha ? Ukrywasz coś przede mną ? Nie wiem o czymś ? - zdradziecko popatrzył mi w oczy .
- Nie , nic z tych rzeczy . - zaśmiałem się zakłopotany .
- No dobra , dam ci spokój . Mamy coś do zrobienia .
- Tak , wiem . Ale mam do ciebie małą prośbę , nie wnikaj do mojego umysłu . To nie jest fajne . - żachnąłem się .
- Postaram się ... - zaśmiał się jasnowłosy.
- Do rzeczy . El Shanawi znajduje się na pustynnym obszarze zaraz za Luxorem , niedaleko grobowców faraonów . To całe miasto przypomina raczej pustynną wioskę ... - przymknąłem oczy
- Ale forteca władczyni tego obszaru jest ogromna , aby mieszkać w tym całym mieście trzeba mieć kupę forsy . Do każdego domu dochodzi czysta woda . Spotykają się tam handlarze z całej Afryki . - dokończył Alex .
- Do Luxoru mamy ponad trzysta kilometrów . - złapałem się za głowę .
- Jeśli się sprężymy będziemy tam za półtora godziny . - zaśmiał się wampir .
- W drogę ... - mruknąłem .
Moją walizkę z ciuchami przymocowałem do swoich pleców sznurem , a Aleksander zrobił to samo .
Gotowy skinął do mnie głową na znak i popędził wzdłuż szerokiej asfaltowej drogi .
Momentalnie ruszyłem za nim . Chwilę mi to zajęło gdyż on był dosyć szybki .
Gdy byłem już kilka kroków za nim przypomniała mi się chwila gdy tak pędziliśmy do Londynu .
Doskonale pamiętam to jak Alex niósł mnie na rękach , a ja cały czas wpatrywałem się w niego .
Przez misję którą wyznaczyła nam Lisa zbliżyłem się nieco do Aleksandra .
Wiedziałem że mogę mu ufać .
Przez ułamek sekundy jasnowłosy odwrócił głowę w moją stronę , a na jego twarzy widniał delikatny uśmiech .
Speszyłem się . Znowu musiał czytać mi w myślach .
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Luxor był już niedaleko . Okolica była wyludniona , jedynymi istotami tutaj był zwierzęta .
Wśród nich poznałem kilka skorpionów , dało się także zauważyć ślady węża .
W pewnym momencie droga się urwała i musieliśmy biec po piasku . Przed nami stało małe wzgórze .
U jego podnóża napiąłem mięśnie nóg aby je przeskoczyć , momentalnie wybiłem się w powietrze i wylądowałem na jego szczycie .
W oddali widoczne już była Dolina Królów i Luksor . Było już późno , jednak miasto było oświetlone .
Alex wziął wdech i zsunął się piaskowym wzgórzem w dół . Śledząc jego ruchy zrobiłem dokładnie to samo .
Przemieszczaliśmy się poza miastem , a przed nami rozchodził się Nil .
Tafla wody delikatnie błyszczała w blasku księżyca . Woda chwilami była niespokojna , gdyż krokodyle pływały z jednej strony rzeki na drugą .
Byłem w stanie ujrzeć ich oczy . Gady groźnie na mnie spoglądały , a ich pionowe źrenice przeszywały mnie na wylot .
W pewnym względzie były podobne do moich gdy się żywiłem , teraz byłem w stanie zrozumieć strach ofiar wampirów .
Miasto pozostało daleko w tyle , a niedaleko przed nami stał wielki mur .
Był on wysoki , a przy jego rogach stały wieżyczki . Cały ten obiekt był wykonany z piaskowca , i człowiek miałby problemy z odnalezieniem go pośród pustyni .
Gdy zbliżaliśmy się do bram El Shanawi poczułem mroczną aurę .
Wszystko zawirowało , usłyszałem jak Alex wykrzykuje moje imię . Poczułem lekki ból w klatce piersiowej , zostałem odepchnięty .
Opadłem z wielką siłą na piach pozostawiając za sobą wielką dziurę w piachu .
Dopiero teraz przejrzałem na oczy . Przede mną stał znajomy mi jasnowłosy , był on w pozie szykującego się do ataku drapieżcy .
Ujrzałem także dwóch mężczyzn stojących naprzeciw niemu . Z pewnością byli oni wampirami , lecz ich skóra była inna . Była ciemna .
Obaj napastnicy wyglądali identyczne . Ich oczy były tak samo czerwone , byli tej samej postury . Mieli kruczoczarne długie włosy zaplecione w cienki warkocz .
Stroje tych postaci składały się z czarnej , krótkiej kamizelki wykonanej z jedwabiu , odziani byli też w czerwone pumpy .
Byli atletycznie zbudowani . Pobiegli w stronę Alexa . Przeraziłem się , jeden z nich miał przy sobie włócznię , zaś drugi dwa ostrza .
Starali się oni atakować , lecz Alex wykonywał uniki . Wszystko działo się tak szybko .
Mężczyzna z ostrzami był zwinniejszy niż Aleksander . Zbliżył się do niego , chwycił za koszulę i uderzył nim o grunt .
Napastnik wskoczył na niego i przystawił mu noże do szyi , nad głową Alexa stał drugi mężczyzna a w ręku trzymał włócznię .
Nie mogłem znieść tego widoku , momentalnie krzyknąłem .
- Horusie , chyba o kimś zapomnieliśmy . -zaśmiał się napastnik z nożami .
- Amon , przecież wiem . Już się nim zajmę . - odezwał się drugi po czym ruszył w moją stronę .
Zbliżał się on powoli , wprost rozkoszował się moim przerażeniem . Na jego twarzy widniał perfidny uśmiech .
Był już przy mnie , a ja ze strachu nie mogłem się ruszyć . Chciałem się ruszyć , ale kończyny odmawiały mi posłuszeństwa .
W ułamku sekundy spojrzenie mężczyzny zmieniło się . Z morderczego w pełne żądzy , coś tu było nie tak .
Wbił swoją włócznię tuż przy mojej głowie , co wprawiło mnie w histerię .
- Amonie , wiesz co ? On jest całkiem śliczny . - powiedział dobitnie i kucnął przy mnie .
- Jeśli chcesz , możesz się nim zabawić , ale tylko przez chwilę . Pamiętaj że mamy złożyć raport naszej pani . - powiedział chłodno wampir z ostrzami .
- Już ja się nim zabawię . - lewą dłonią złapał mnie za szyję a prawą położył na mojej klatce piersiowej .
Błyskawicznie i głośno porwał moją koszulkę na strzępy . Zachichotał i kciukiem przejechał po moim brzuchu .
Przystawił swoje usta do mojego torsu , przejechał językiem po moim sutku .
Potwór , inaczej nie mogłem go nazwać . Wszystko to było obleśne , okropne . Bałem się co będzie dalej .
- Nie ... - wydusiłem z siebie .
- Co nie ? - zapytał z pogardą .
- Proszę ... - szepnąłem .
- Nic nie słyszę , mów głośniej . - zaśmiał się po czym chwycił za moją klamrę paska od spodni .
- Nie ! Przestań ! - krzyknąłem .
Nagle usłyszałem krzyk , i odgłos łamanych kości . To Alex w końcu poradził sobie z Amonem , połamał mu kończyny i skręcił kark .
Błyskawicznie przybiegł do mnie i chwycił mężczyznę za głowę i podniósł do góry .
- Jak śmiałeś go tknąć ! - warknął jasnowłosy .
- Ja ... Ja nie chciałem . - wydukał .
- Tak , wiem . Wiem co chciałeś zrobić . Teraz będziesz cierpiał . - zasyczał Aleksander .
Jasnowłosy był w tej chwili inną osobą , nie był tym , którego znałem . Dziwna , mroczna aura krążyła wokół niego .
Przypominał teraz bezwzględnego zabójcę . Mogłem nawet przewidzieć co ma zamiar zrobić .
Wniknąłem do jego umysłu :
- Najpierw cię pomęczę , a potem wyrwę ci wszystkie kończyny . Zrobię to wyjątkowo brutalnie ... To co zrobiłeś było nie dopuszczalne . - tak Alex powtarzał sobie w myślach .
Powoli Al zaczął przystępować do czynów . Wbił palce w brzuch Horusa i zaczął nimi poruszać . Ciemnowłosy wydał z siebie okrzyk bólu .
Alex tylko się uśmiechnął . W pewnym momencie wsadził w brzuch mężczyzny całą dłoń i przebił go na wylot .
Ofiara jasnowłosego wyła w agonii . Byłem przekonany że będzie mi sprawiał przyjemność widok jak on cierpi , lecz tak nie było . Za to co chciał mi zrobić ... Bezproblemowo mógł on już nie żyć .
Jednakże mała cząstka mnie nie pozwalała na to , by Horus tak cierpiał . W głębi duszy nikomu bym tego nie życzył .
Chwilę po tym ciemnoskóry został pozbawiony przedramienia . Aleksander wydawał się pławić ze szczęścia tym widokiem .
Przyprawiło mnie to o mdłości , nie mogłem już na to patrzeć .
- Alex ! Przestań , daj mu już spokój ! - krzyknąłem błagalnie .
- Nie wtrącaj się ! warknął na mnie i zaczął dalej maltretować mężczyznę .
Chwycił Egipcjanina za plecy i wbił w nie swoje pazury , tak aby wrzeszczał z bólu . Nie chciałem aby tak się stało .
W pewnym momencie Alex wyrwał ofierze drugą rękę . Ten widok był nie do zniesienia .
Szybko wstałem na nogi i podbiegłem do Aleksandra . Od tyłu złapałem go za biodra i wtuliłem go w siebie .
- Proszę ... Już dosyć , przestać . - szepnąłem błagalnie .
- Odejdź ! - odepchnął mnie z całej siły .
- Co powiedziała by Lisa . Ona nie pozwoliła by na to aby ktokolwiek tak cierpiał . - powiedziałem mu telepatycznie .
- Ona nie ma z tym nic wspólnego . - krzyknął Aleksander , który raz po raz przebijał ciało Horusa .
- Jeśli on ma zginąć ... To błagam cię załatw to szybko ... - przybiegłem do poranionego Egipcjanina , usiadłem przy nim i ułożyłem jego głowę na mych kolanach .
- Co ty robisz ?! - krzyknął Alex .
- Pozwól mi to zrobić . - szepnąłem przez łzy .
- Rób co chcesz ! - warknął jasnowłosy , po czym się oddalił .
- Dziękuję ... - dobiegł do mnie cichy głos Horusa .
- Przepraszam cię za niego . - moje łzy spływały na jego twarz .
- Ja ... To ja ... Powinienem przepraszać . - mruknął .
- Jednak nie dajesz mi wyboru ... Nie chcę cię zabijać , ale jeżeli tego nie zrobię ... To on ... - wytarłem łzy z mojego policzka .
- Rozumiem ... Proszę ... Zrób to ... - uśmiechnął się lekko , a jego twarz chociaż zmaltretowana wydawała się szczęśliwa .
To prawda , nie chciałem tego robić . Ale Horus i tak już cierpiał .
Powoli uniosłem dłoń , chwyciłem za długą włócznię Egipcjanina i skierowałem ku jego sercu .
Gdy już miałem wymierzyć ostatni cios zawahałem się na moment .
Znów ciemnowłosy się uśmiechnął , a mimo tego bardzo cierpiał . Musiałem powstrzymać jego cierpienie .
Teraz to zrobiłem , mocno i zdecydowanie przebiłem jego klatkę piersiową .
Po zabiciu Horusa momentalnie napadło mnie ogromne poczucie winy .
Wcale nie musiało do tego dojść , Alex mógł go zauroczyć .
- Czemu wcześniej o tym nie pomyślałem . ?! - pomyślałem .
W tym momencie "wyłączyłem" swoje uczucia .
Jasnowłosy zdecydował że zwłoki braci wrzucimy do Nilu .
Podniosłem ciało jednego z nich i pobiegłem w stronę rzeki . Kątem oka spojrzałem na nieżyjącego Horusa .Wyglądał jakby spał .
Rana od przebicia się zasklepiła , gdyż w swoim krwiobiegu nadal miał świeżą krew.
Ciemne kosmyki opadały na jego stężałą twarz . Zdawał się być taki łagodny . W jednym momencie coś zwróciło moją uwagę .
Wampir oznakowany na karku . Był to czarny kieł księżyca , w którego w środku znajdował się mały krzyż .
Zawołałem Alexa . On niósł Amona .
- Tatuaż ... On ma na szyi dziwny tatuaż . - podniosłem lekko głos .
- Tak , ma tatuaż . Jest znak przynależności . Oznacza to że ci dwaj służą dla kogoś . I ten ktoś to zapewne kuzynka Vladimira . - mruknął nadąsany .
- Ach tak . - powiedziałem wrzucając ciało Amona do Nilu .
Jasnowłosy obrócił się na pięcie i ruszył w stronę miasta , lecz ja przez moment wpatrywałem się w odpływające ciała .
Ciężki byłby to dla mnie widok , gdybym nie wyłączył swoich emocji . Ale było w tym coś pięknego . Oboje płynęli obok siebie , ich dłonie lekko się stykały .
Za nimi woda przybrała mętny , czerwony kolor . To z powodu ran Horusa , Alex aż za bardzo go zmasakrował .
Nie minęła chwila jak za braćmi zaczął czaić się wygłodniały aligator , który błyskawicznie wgryzł się w ciało w jednego z nich .
Mimo że byłem daleko od nich złapałem za kamień i z ogromną siłą rzuciłem w gada . Nie wykonał on już ruchu .
- Szkoda , że tak musiało się to potoczyć . - pomyślałem po czym pobiegłem do Aleksandra .
Zdawał się być wnerwiony , nie . Był on wściekły . Całą drogę się nie odzywał , a ja zrobiłem to samo .
Trochę mnie to zdziwiło , ale nikt już nas nie zaatakował . Bez problemowo wkroczyliśmy do do miasta .
Z wrażenia opadła mi szczęka .
El Shanawi , cała ta wioska wcale jej nie przypominała . Myślałem że będzie bardzo mała , gdyż nie można jej było ujrzeć z pustyni .
Myliłem się , było to naprawdę ogromne miejsce . Na północ od głównej bramy znajdowała się kamienna droga prowadząca do centrum .
Rozchodziła się także na wschód i zachód . Przy dróżkach stały domy , a każdy był wielki .
Mówiono że na pobyt w tej wiosce mogą pozwolić sobie tylko najbogatsi i rzeczywiście tak było .
Wszystkie rezydencje były wykonane z piaskowca , każdy budynek był więc podobny .
Jednakże można było zauważyć różnice w architekturze . Jedne z domów miały piętra , zaś inne były piętrowe .
Ci bardziej bogatsi posiadali krużganki , wzniesione na kolumnach zdobionych przez ryciny przedstawiające wydarzenia z egipskiej mitologii.
Framugi okien przeważnie wykonywano z żelaza , ale można było ujrzeć tu je ze złota . Często szyby były przyciemniane , co świadczyło o tym że w takim domu może mieszkać wampir .
Alex opowiadał mi że wielu z nas tutaj żyje , lecz nie zdawałem sobie z tego sprawy że aż tylu .
Atmosfera wokół była dosyć dziwna , stale czułem się obserwowany . Było to dziwne uczucie .
Spacerujący stale świdrowali mnie swoim wzrokiem . Były to zapewne zamożne osoby . Zwykle za takimi posłusznie wędrowało kilkoro ludzi , zapewne niewolników .
Podążałem stale za Alexem , skręciliśmy w prawo a potem w lewo . Wkroczyliśmy w ciemną uliczkę i szliśmy naprzód .
W powietrzu unosiła się dziwna atmosfera . Szybko znaleźliśmy się na innej ulicy .
Na ścianie jednego z budynku wisiała tabliczka z napisem "Kali mauta" co w języku hindi oznaczało czarną śmierć .
W tym miejscu nie było prawie że nikogo . Czasami dało się zobaczyć tajemnicze osoby odziane w czarne płaszcze .
Wszystko było tutaj mroczne , gdyż wszystkie budynki były zasłonięte przez coś , co przypominało namiot cyrkowy .
Jasnowłosy zatrzymał się przed jednym budynkiem .
Był to wielki jednopiętrowy dom wzniesiony z czarnej , lśniącej cegły . Okna były wysokie lecz wąskie i strzeliste .
Willa przypominała zamek , zakończono ją ostrymi wieżyczkami .
Przed drzwiami stał jakiś młody mężczyzna odziany w białą koszulę i kobaltowe spodnie .
Miał śniadą karnację , wydawał się wysoki .
Jego morelowe , długie włosy były opuszczone w dół . . A jego błękitne oczy wpatrywały się we mnie uważnie .
Szybko jednak zwrócił się do Al'a .
- Mój panie , cieszę się w końcu wróciłeś . Nie było cię z pięćdziesiąt lat ! . - powiedział błękitnooki
- Witaj Ozyrysie . Dobrze cię znów widzieć . - mruknął Aleksander .
- Miałem nadzieję że pan kiedyś wróci . - szepnął mężczyzna otwierając drzwi do domu .
- Musiałem odpocząć od tego miejsca . - wszedł do środka .
- Widzę że mamy gościa . - uśmiechnął się Ozyrys .
- Tak , jest to ... Mój towarzysz ... - powiedział dobitnie jasnowłosy po czym wpuścił mnie do środka .
Wnętrze budynku wydawało się być nie z tej epoki . Ściany ozdobiono ciemnozielonymi tapetami , które wydawały się lśnić .
Na podłodze szare deski .Pomieszczenie było praktycznie puste . Jedyne co można było tu ujrzeć to kilka par drzwi prowadzących do innych pomieszczeń , są tu też schody prowadzące na piętro .
W powietrzy unosił się znajomi mi słodki zapach , i z pewnością była to krew . Nie jadłem od przylotu do Egiptu , mimo że zjawiłem się tu nie dawno naszło mnie wielkie pragnienie .
Delikatna woń lekko mnie rozdrażniła , ale jednak panowałem nad sobą
Ozyrys otworzył nam drzwi do salonu i wprowadził nas do niego . Było to skromne pomieszczenie w wystroju identycznym co przedsionek .
Pokoje były niezwykle symetryczne . Przód i tyły budynku były prostokątne i kwadratowe , zaś w jego rogach były wieże .
W izbie jedynie stała biała sofa , stolik i półki z książkami . Zachęcającym gestem błękitnooki nakazał byśmy usiedli .
Alex powiedział coś po francusku do mężczyzny , a ten zabierając nasze bagaże zniknął .
Przez długą chwilę srebrnowłosy nic nie mówił , lecz z czasem się odezwał :
- Dziś możesz odpocząć , a jutro wznowimy poszukiwanie sztyletu .
- Dobrze .
- Ozyrys za chwilę przygotuje tobie pokój , a jedna z moich służek . Zrobi dla ciebie co zechcesz , ona i jeszcze jeden niewolnik będą na twoje wezwania .
- Ale to jest niepotrzebne ... Mógłbym wszystko robić sam .
- W tym mieście jeżeli nie masz niewolnika jesteś nikim . Uznaj to za mały dodatek do życia .
- Niech ci będzie ...
Wrócił właśnie Ozyrys wraz z piękną kobietą o różowych włosach . Była ubrana w błękitny strój francuskiej pokojówki .
Wpatrywała się w ziemię , starała się unikać ze mną kontaktu wzrokowego .
- To jest Lilia , będzie od teraz tobie służyć . Zabierze cię do swojego pokoju . - powiedział Ozyrys .
- Proszę za mną , mój panie . - szepnęła cicho kobieta po czym pomogła mi wstać .
- Życzę miłej nocy . - uśmiechnął się błękitnooki i zamknął za nami drzwi .
Lilia poprowadziła mnie schodami na piętro . Po pokonaniu schodów skręciliśmy w prawo i weszliśmy do pokoju , który był wnętrzem wieży .
Pomieszczenie miał około osiem metrów średnicy . Ściany tutaj były tutaj w kolorze indygo .
Było jedynie tutaj łóżko z baldachimem , na miękkim materacu rozłożona była jedwabna biała pościel .
Rozejrzałem się po pomieszczeniu i oprócz łóżka był tu jeszcze mały stolik i dwa krzesła .
Przed łożem stała skrzynia z ubraniami .
Przy stole stał mężczyzna , który także miał mi służyć . Miał metr dziewięćdziesiąt wzrostu .
Jego czarne włosy sięgające do ramion były związane wysoko w kitkę .
Ten swoimi złocistymi oczyma wpatrywał się we mnie .
Uśmiechnąłem się do niego i opadłem na łóżko .
Podszedł on do mnie i zapytał :
- Czy pan zechciałby napić się krwi ?
- Było by miło .
Z pośpiechem wyszedł z pokoju i szybko wrócił ze szklanym kielichem i torebką krwi .
Przelał zawartość płynu do naczynia i podał mi do rąk .
Wciągnąłem powietrze nosem , a od razu poczułem metaliczny zapach .
Czułem jak moje siły się regenerują . Przytknąłem moje wargi do brzegu kielicha i nabrałem jeden łyk .
Krew była doskonała , zdawała się być inna niż ta którą piłem dotychczas .
Była słodsza i mniej cierpka . Jak aksamit spływała po moim podniebieniu .
Z każdym łykiem sprawiała , że chciałem więcej .
- Panie mój , widzę że skończyłeś . Obawiam się jednak , że nie mamy torebkowej krwi . Jutro ją zakupię . - powiedziała nieśmiało Lilia .
- Rozumiem ... - sprawiłem że na mojej twarzy pojawił się grymas .
- A-ale jeśli chcesz , mogę użyczyć tobie swojej , paniczu . - szepnęła dziewczyna i usiadła obok mnie .
- Naprawdę mogłabyś użyczyć mi trochę krwi ? - zapytałem lekko ucieszony .
- Oczywiście , dla pana wszystko . - jej twarz lekko się zarumieniła .
- Dziękuję . - uśmiechnąłem si do niej .
Przybliżyłem twarz do jej szyi , musnąłem ją ustami a ona zadrżała .
- Nie bój się , nie zrobię ci krzywdy . - powiedziałem delikatnie po czym przystąpiłem do działania .
Widać było definitywnie ,jaka jest ona wrażliwa . Chciałem sprawić aby nie musiała aż za bardzo cierpieć .
Tak więc , starając się jak najdelikatniej wgryzłem się w jej szyję .
Jej krew szybko dopłynęła do moich ust . Miała idealny smak , bardzo pociągający.
Gdy odebrałem około pół litra przestałem i nakazałem jej odejść .
- Lilia była lekko przerażona , będę musiał ją przeprosić . -pomyślałem .
Po jakimś czasie mężczyzna podszedł do mnie .
Jego złote oczy w jakimś stopniu mnie hipnotyzowały . Mogłem się w nich wprost zatopić .
- Zapewne nie jesteś jeszcze w pełni zadowolony . Proszę zrozumieć Lilię , jest ona nowa i nie nauczono ją jak służyć wampirom . - uśmiechnął się .
- Nic nie szkodzi . Wytrzymam . - mruknąłem .
- Ja mogę oddać tobie o wiele więcej krwi , jeżeli tylko chcesz możesz pić ze mnie , paniczu. - powiedział .
Oprócz głodu krwi poczułem także inne pragnienie . Podobne do tego , które zaspokoiło się stopniowo przy stewardesie na lotnisku .
Byłem teraz bardzo podniecony .
Chwyciłem złotookiego za rękę i przyciągnąłem go do siebie , błyskawicznie rozpiąłem jego koszulę i zrzuciłem ją z niego .
Działałem teraz jak w amoku .
Miał atletycznie zbudowane ciało , każdy mięsień mogłem bezproblemowo policzyć .
Kierując się pragnieniem zacząłem całować jego szyję . Ledwo co ją muskałem .
Językiem zataczałem na jego skórze małe kółeczka , powoli schodziłem coraz niżej .
Zatrzymałem się na wysokości mostka , przejechałem brodą po żebrach mężczyzny .
Szybko wgryzłem się między nie i upiłem kilka łyków jego krwi .
Traciłem kontrolę .
Nie panując nad sobą włożyłem jedną dłoń pod bieliznę złotookiego a on jęknął cicho .
Zsunąłem jego spodnie do kolan , poczułem też jak jego nabrzmiały od podniecenia penis próbuje wydostać się spod bokserek .
Moje usta powoli schodziły w dół . . .